Byli w drodze. Z radia leciała muzyka, której rytm Ross wybijał na kierownicy. Laura natomiast rozmawiała z Ginger przez telefon.
-Nie wiem. Powinniśmy być na miejscu...-spojrzała na Ross'a, który powiedział, że jeszcze trochę. - za jakieś nie wiem... Pół godziny.
-Aha, no dobra! Tylko jedźcie ostrożnie.
-No... Ross jest za kółkiem, to ja nie wiem czy takie ostrożnie. - zaśmiała się.
-Hehe. O! Właśnie! Znaleźliśmy perkusiste.
-Dziewczyna, czy może chłopak?
-Chłopak, ma na imię Luke . Lat 18.
-Uuu w moim wieku. Chyba się z nim umówie- powiedziała patrząc na Ross'a, który zacisnął pięści na kierownicy.
-Dobra. Kończę, bo Ross dostał wściekliźny.
-Pa. Tylko się zabezpieczcie. - zaśmiała się Gin.
-Z tego podniecenia chyba mi to wyleci z głowy. - również się zaśmiała i rozłączyła. Schowała telefon do kieszeni spodni.
-Jakie umówienie i jakie podniecenie?-spytał od razu blondyn.
-Chciałam się umówić z Luke'iem. Jest naszym perkusistą i nawet w naszym wieku.
A to podniecenie... Ginger do mnie, że mamy się zabezpieczyć, no a ja, że z tego podniecenia wyleci mi z głowy. - odpowiedziała na luzie.
-Em... To z tym podnieceniem to się zgodzę. - puścił jej oczko.- A ten Luke... Nawet nie wiesz jak wygląda. Może to pasztet?
-To ten domek letniskowy? - spytała zmieniając temat.
-Tia... Tak jakby... Zapomniałem, że my go sprzedaliśmy parę lat temu. Przepraszam.
-Nic się nie stało. To... Skoro nie do domku, to gdzie?
-Hmm... O! Do hotelu nad takim jeziorem. To jest taki jakby ośrodek.
Weszli do dużego holu. Był swojsko przystrojony, ale to dawało takiego przytulnego klimatu.
-Dzień dobry. Na jakie nazwisko? - spytała kobieta za ladą.
-Lynch. - powiedział Ross. Kobieta wstukała coś w komputerze.
-Państwo Lynch. Dobra. Mamy wolny pokój małżeński. - zanim Laura zdążyła coś powiedzieć, blondyn już odpowiedział.
-Tak prosimy. - powiedział uśmiechnięty.
-Pobudka ma być. - zaprzeczyli - Śniadanie i obiadokolacja jest wliczone w cenę. Pokój 34, życzymy miłego pobytu.
Chłopak odebrał klucz i ruszyli do pokoju.
-Państwo Lynch? - spytała rozbawiona.
-Co jest kochanie? Nie cieszysz się? - spytał podchodząc do niej i kładąc ręce na jej biodra. Dziewczyna położyła mu dłonie na torsie, tak, że pod dłonią poczuła bijące serce chłopak. Teraz biło jak oszalałe.
Spojrzała mu w oczy i momentalnie uśmiech zszedł jej z twarzy. Odsunęła się od niego.
-Chyba musimy poważnie porozmawiać.
-Laura.... Bo ja... Zależy mi na tobie. Naprawdę. Zakochałem się w tobie. - powiedział i chwycił jej dłonie.
-Ross. Ja... - chciała coś powiedzieć, ale zacięła się. - Jebać to. - powiedziała i wpiła się w jego usta. Chłopak zaskoczony odwzajemnił pocałunek. Przycisnął dziewczynę do ściany pokoju.
-Co ty ze mną robisz, mała? - spytał między pocałunkami.
-Nie gadaj tylko całuj. - powiedzikq i podskoczyła oplatając nogami pas blondyna. Ross zaś złapał ją za uda, żeby nie spadła. Skierowali się do łóżka. Upadli na nie. Chłopak włożył ręce pod bluzkę dziewczyny głaskając ją po brzuchu. Laura z piskiem podskoczyła, tym samym odrywając się od blondyna.
-Masz zimne ręce. - zaśmiała się. Chłopak tylko szeroko się uśmiechnął. Położył się obok i podparł łokciem. Wpatrywał się w brunetke.
-Dlaczego tak na mnie patrzysz?
-Po prostu... jesteś taka piękna. - powiedział gładząc dłonią jej policzek, który się zarumienił.
-Dziękuję. - powiedziała. W pokoju zapanowała niezręczna cisza, którą przerwało pukanie do drzwi. Ross poszedł otworzyć.
-Dzień dobry. Nie przeszkadzam? - spytała ta sama kobieta z recepcji, patrząc za ramię blondyna, na Laure, która leżała na łóżku, a jej bluzka była trochę podciągnięta do góry.
-Em.. O co chodzi?
-No dole w holu i w jadalni odbywa się przyjęcie. Właścicielka kończy dzisiaj 80 lat. I wszyscy są zaproszeni.
-Tak. Oczywiście. Dziękuję. - powiedział i zamknął drzwi.
-Idziemy? -spytała Laura wstając.
-Na urodziny staruszki?
-No chodź będzie fajnie. - powiedziała. Ross chwile się zastanawiał. Nad jego głową zaświeciła żarówka.
-Dobra! Leć się przebrać. - powiedział i klepnął Laure w tyłek.
-Ej! Nie pozwalaj sobie.- pogroziła palcem
-Soreczka. To z emocji. - uśmiechnął się uroczo.
-Emocje na urodzinach 80 letniej kobiety. Yey. Zemszcze się zobaczysz. - zaśmiała się złowieszczo.
-Nie mogę się doczekać.
Ross czekał na Laure przed pokojem. Po chwili wyszła z niego, piękna brunetka.
-Wow. Wyglądasz.... Wow. - powiedział Ross.
-Dziękuję. Ty też wyglądasz całkiem wow. - zaśmiała się. - Idziemy? - spytała i ruszyła na dół. Ross tylko pokiwał głową.
Zabawa ciągnęła się w nieskończoność. Ross tańczył właśnie z Laurą do szybkiej muzyki. Po chwili puścili wolną. Chłopak chciał zrealizować swój plan.
-Lau, chce ci powiedzieć coś ważnego. - zaczął. Teraz już nie było odwrotu. - Tak naprawdę, chce coś powiedzieć wam wszystkim! - krzyknął, a muzyka ucichła. Goście stanęli i spojrzeli na parę, która obecnie stała na środku. Ross nie wiele myśląc, uklęknął na jedno kolano. Wszystkie panie na sali wytrzymały oddech. Męska część zgromadzonych szeptało coś między sobą. Blondyn pochwycił jej drobne dłonie.
-Kocham Cię! Szaleje za Tobą. Już odkąd cie zobaczyłem. Teraz mam chyba z 50 świadków. Nie zmienisz tematu, mała. - uśmiechnął się.
-Ross, ja.... Nie wiem co powiedzieć.
-Powiedz, że mnie kochasz.
-Kocham cie najbardziej na świecie. - uklęknęła przed nim i namiętnie go pocałowała. Wszyscy wiwatowali.
- A właśnie! - powiedział i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko. Podał Laurze. Ta pociągnęła chłopaka do stolika. - Otwórz.
W środku naszyjnik z literą "R". Laura z uśmiechem na ustach spojrzała na Ross'a, który miał na szyji naszyjnik podobny do Laury.
-Jest piękny. Mógłbyś? - spytała i odwróciła się do niego plecami. Chłopak ogarnął jej miękkie włosy na bok. Założył jej naszyjnik i pocałował w szyję. Przeszły ją dreszcze.
Wrócili do pokoju. Byli zmęczeni. Laura umyta leżała w łóżku i czekała na swojego chłopaka. Po chwili wyszedł z łazienki w samych bokserkach. W podskokach podszedł do łóżka.
-Boże jak zimno. - powiedział zakrywając się kołdrą. - przytul!
-No już kochanie. Chodź tu do mnie. - powiedziała przyczym go przytuliła.
Ross już zasypiał kiedy usłyszał:
-Bierz mnie.
-Em... Laura kochanie. Bardzo bym tego chciał, ale...
-Co byś chciał? - spytała zdezorientowana. - No bo ty chciałaś...-przerwał mu stłumiony krzyk... z góry.
-Szybciej Peter!!
Para spojrzała na siebie i wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Może damy rade ich przekrzyczeć. - Ross zabawnie poruszył brwiami.
-Dobranoc kochanie. - cmoknęła go w usta i odwróciła się do niego plecami. Ross wzruszył ramionami i objął ją w pasie. Wtulił twarz w jej włosy. Znowu usłyszeli jeczęnie i krzyki.
-Ja pierdziele. Co oni tam świnie rżną?
___________________________________
Tia... No hej. Tak wiem. Ale mi zawieszenie bloga. Nie wiem dlaczego. Ale to mi się przyśniło. Xd nie pytajcie... Tak więc to chyba oznacza, że wracam. Wasze komentarze pod ostatnim postem były takie, że się normalnie popłakałam. Serio myślałam, że mnie olaliście ciepłym moczem.
Tak więc....chyba nie odchodzę.
A i prośba.
Nie nominujcie mnie do TB. Nie lubię Nie umiem xd LBA owszem. To jest spoko.
I jeszcze pytanie.
Co się stanie jak sama wymyśle takie coś. Coś jak TB i LBA. Wgl napiszcie mi jakie są to się ogarnę w tym wszystkim. Do zobaczenia!
Macie moje pandzie błogosławieństwo! :*