niedziela, 29 marca 2015

One Shot ~ Jools

Pewnego wiosennego dnia, pewna rodzina - Lynch - jechała na wycieczkę. 
15-letni Ross, przeżywał wtedy "okres buntowniczy" 
-Hej, młody co robisz? - spytał 18-letni Riker.
-Nic. - odparł nawet na niego nie patrząc. 
-Aha, czyli lampisz się na konsole bez powodu?
-Nom. 
-Stary, co się z Tobą dzieje? Dziewczyna cie rzuciła? - pytanie zadał tym razem 16-letni Rocky. 
-Ja nie mam dziewczyny, okey?! - warknął młody blondyn. 
-Chłopcy zostawcie go w spokoju. - powiedziała spokojnie ich mama Stormie. 
Ross mruknął pod nosem :"No nareszcie", poczym znów zatracił się w grze. 
Parę godzin później, wszyscy spali. Oprócz ich taty Marka, który prowadził samochód i Ross'a, który dalej grał w grę. Niestety Mark po wielu godzinach za kierownicą także odczuwał zmęczenie. Odczuwał je na tyle, że nie zauważył dziewczyny, na środku ulicy. Ross oderwał na chwile wzrok od gry i spojrzał przed siebie. 
-Tato uwazaj! - krzyknął budząc przy tym wszystkich. Sam Mark się ocknął i próbował ominąć dziewczynę, którą strach sparaliżował. Dziewczyna też jakby dopiero teraz się obudziła i skoczyła z drogi. Mark szybko zahamował. 
-Czy wszyscy są cali? - spytał łapiąc oddech. Cała rodzina przytaknęła. - To dobrze. Pójdę sprawdzić co z tą dziewczyną. - Jak powiedział tak zrobił. Lynch'owie wyszli z auta. Rocky i Riker poszli załatwić się do lasu. Rydel grzebała trampkiem w ziemi. Ross zaś... grał w grę. Zupełnie jakby to co się działo przed chwilą nie miało miejsca. 
W tym czasie Mark przyniósł na ręką małą istotke. 
-Mój Boże. - szepnęła Stormie i zakryła usta dłonią. W tym czasie Rocky i Riker przyszli. 
-Ale ona słodka. - powiedziała Rydel. 
-Taka... delikatna. 
Całą sprawą zainteresował się nawet Ross. Podszedł do taty i opierając dłoń na jego ramieniu, pociągnął się na palcach, przyglądając się dziewczynie. 
-Ona... Nie żyje? - spytał patrząc na jej lekko zarumienioną twarzyczke. 
-Rossy nie bądź nie mądry.- powiedziała czule Stormie i przeczesała mu włosy, które natychmiastowo roztrzepał. 
-Musiała uderzyć głową o drzewo i straciła przytomność. - rzekł Mark. 
-Weźmiemy ją? Proszę, Proszę. 
-Riker. To nie jest pies. - zganiła go siostra. 
-No, ale wiesz o co chodzi. 
-Nie możemy jej tak zostawić. 
-Ross usiądziesz z nią z tyłu? - spytała jego mama. 
-Ale dlaczego ja?! - oburzył się, chociaż gdzieś w środku miał tzw. motylki w brzuchu. Po chwili Lynch'owie i tajemnicza dziewczyna, ruszyli dalej. Ross w końcu uległ. Usiadł obok nie przytomnej dziewczyny. Ponieważ jechali przez drogę, w której było mnóstwo dziur, w końcu dziewczyna opadła na kolana Ross'a. Chłopak zdezorientowany oderwał wzrok od gry i spojrzał na kruchą istotke. Była piękna. Brunetka z jasnymi, lokowanymi końcówkami. Ross przez ułamek sekundy był ciekaw koloru jej oczu. Bardzo chciał je zobaczyć. Po chwili położył jedną dłoń na jej brzuchu i przesunął bliżej siebie. Uśmiechnął się pod nosem. Rydel w tym czasie odwróciła się do młodszego brata. To co zobaczyła wywołało u niej szeroki uśmiech. Ross czując na sobie wyrok siostry spojrzał na nią. 
-Żeby nie spadła. - zapewnił ją. Blondynka tylko pokiwała z uśmiechem głową i się odwróciła z powrotem.

Lynch'owie dojechali do celu swojej podróży, czyli ich domku letniskowego. Mark otworzył tylnie drzwi samochodu i chciał wyciągnąć brunetke, jednak uprzedził go Riker. 
-Ja chcę, ja! Ona jest taka słodziutka. To będzie moja druga młodsza siostra.- powiedział poczym podniósł ją i skierował się w stronę domku. 
-Kochanie. Nie wiemy, czy ktoś jej nie szuka. 
-No,ale... zanim się ktoś zgłosi. Ona potrzebuje na ten czas rodziny. Nie? - spytał z nadzieją.- gdzie będzie spać? 
-Może u mnie? - spytał cicho Ross. 
-Skoro chcesz. - uśmiechnęła się ciepło Stormie. Jednak zaraz jej uśmiech zniknął. - Ale nie myśl, że też tam będziesz spać. Ty pójdziesz spać do Ryland'a. - powiedziała stanowczo. Ross podniósł ręce w geście obrony.

Brunetka obudziła się z lekkim bólem głowy. Nie wiedziała gdzie się znajduje. Jej pierwszą myślą było,  że została uprowadzona. Jednak jej myśl szybko została rozwiana, bo do pokoju, w którym spała weszła blondynka. 
-O! Obudziłaś się! Jak fajnie. Poczekaj! Pójdę po resztę. - dziewczyna nie zdążyła nic powiedzieć, bo młoda blondynka szybko wyszła. Zaraz jednak wróciła, z całą grupą. 
-Dzień dobry, kochanie. Wyspałaś się? - powiedziała kobieta. Dziewczyna tylko pokiwała głową. 
-A co ty robiłaś w lesie? - tym razem zadał pytanie Riker. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. 
-A jak masz na imię? - spytał Ross. W końcu mógł zobaczyć jej oczy. Miała ładne oczy. Błyszczące, głębokie, o kolorze czekolady. 
-Laura. - powiedziała i spojrzała na niego. Chłopak w duszy uśmiechnął się, ponieważ tylko na jego pytanie odpowiedziała. Niby nic. A jednak blondyn poczuł się szczęśliwy. Godzinę później wszyscy się przedstawili. Laura za to się bardziej otworzyła dla nich. 
-Nie pamiętam, co robiłam w tamtym lesie. Jedyne co wiem to moje imię. To wszystko. - skończyła mówić. 
-Laurka, może chcesz wyjść na świeże powietrze? Tak długo spałaś. - powiedział Mark. 
-Ja ją zabiorę. - powiedział żywo Ross i pociągnął ją na zewnątrz. 
-Myślę, że Laura spadła nam z nieba. - uśmiechnęła się Rydel. 
-Czemu? 
-To proste. Ona zmieni Ross'a. Zobaczycie.

W tym samym czasie Laura i Ross spacerowali po pobliskiej łące. 
Dziewczyna zbierała mlecze i robiła z nich wianek, natomiast Ross szedł z rękami w kieszeni i przyglądał się brunetce. 
-Pokazać ci coś? - spytał po chwili Ross. 
-Co takiego? 
-Zobaczysz. 
Chwilę później znaleźli się pod ogromną wierzbą płaczącą. To jednej z gałęzi przymocowana była huśtawka. Oboje się na niej zmieścili. Laura skończyła swój wianek i nałożyła Ross'owi na głowę. Zaśmiała się. 
-Bardzo ładnie wyglądasz. - uśmiechnęła się szeroko, co Ross odwzajemnił. 
-Nie znam cie długo, a już Cię bardzo lubię. - powiedział blondyn i wyciągnął jednego kwiatka z wianka na głowie i podał dziewczynie. Brunetka na ten gest lekko się zarumieniła. 
-Mam to samo. Wracamy?

Od tamtych wydarzeń minęło 6 miesięcy. Ross i Laura zostali najlepszymi przyjaciółmi. Dzięki niej, blondyn znowu był pełnym życia, ciągle się uśmiechającym chłopakiem. Przez ten czas dziewczyna mieszkała z Lynch'ami. Ponad to Mark i Stormie rozmieszczali w tamtych okolicach zdjęcie Laury i ich numer oraz adres, w nadziei, że rodzina dziewczyny odnajdzie swoją zgubę. Kochali Laura jak córkę. Chcieli by z nimi została, ale wiedzieli, że ktoś może za nią tęsknić. To właśnie 15 kwietnia nastąpił ten oczekiwany, a zarazem okropny dla wszystkich moment. 
Ross i Laura jak zwykle wygłupiali się na dywanie. Chłopak rzucił się na dziewczynę, czym skutkiem był ich upadek. Blondyn zaczął łaskotać dziewczynę. Po chwili opadł zmęczony obok niej. Dziewczyna przytuliła się do jego boku, kładąc mu głowę na klatkę. 
-Kocham cie Laura. - powiedział obejmując ją ramieniem. 
-Jak siostrę? Czy jak dziewczynę? - spytała z nadzieją w głosie. Chłopak nic nie odpowiedział. Nawet nie zdążył, bo do jego pokoju wpadł Ryry. Był cały blady. 
-Laura, ktoś do ciebie. -szepnął. Dziewczyna wstała,  natomiast Ryland podszedł do brata. 
-Powiedziałeś jej? 
-No tak jakby. 
-A ona coś powiedziała? 
-No tak jakby. 
-A... - zaczął jednak przerwał mu głos Riker'a. 
-Ross! Chodź tu szybko!

Ross szybko zbiegł po schodach. Jednak natychmiast się zatrzymał, kiedy zobaczył dwójkę ludzi i Laure. 
-Co się dzieje? - spytał obawiając się najgorszego. 
-Ross... To są rodzice Laury. 
-Nie... Nie! - krzyknął ze łzami w oczach. Podszedł szybko to państwa Marano. - Nie możecie mi jej zabrać. - powiedział, a raczej jeknął. Odwrócił się od nich. Zobaczył, że nie ma z nimi Laury. Pędem pobiegł do jej pokoju. Zastał tam panującą się brunetke. Płakała. Chłopak bez słowa podszedł do niej i od tyłu ją przytulił. Dziewczyna momentalnie rozpłakała się jeszcze bardziej. 
-Cii... Nie płacz. - szepnął i zacisnął ręce.

Pani Ellen, jeszcze raz dziękowała Lynch'om za ratunek i pomoc dla jej córki. Laura zeszła się ze wszystkimi pożegnać. Wszystkich przytuliła i dała po dwa buziaki dla każdego. Jeden buziak na jeden policzek. Na końcu został jej Ross. 
Uściskała go,  poczym lekko się od niego odsunęła. Pocałowała go w jeden policzek, w drugi, a na koniec przelotnie  w usta. Odsunęła się od niego już na większą odległość po czym szybko uciekła do samochodu.

Siedząc z tyłu, patrzyła na krajobraz za otwartym oknem. Nagle zobaczyła Ross'a na rowerze. Jechał równo z jej samochodem. 
-Co ty robisz?! 
-Musisz nas jeszcze kiedyś odwiedzić! -  krzyknął. 
-No dobra, ale co ty odwalasz?! Oszalałeś?! 
-Tak! Oszalałem z... - ni usłyszała już, bo Ross się zatrzymał, a samochód Marano wjechał w tunel.

Od wyjazdu Laury minęły 3 lata. 18-letni już Ross nie mógł zapomnieć o Laurze. Jego pierwszy pocałunek był z nią. Pierwszy i ostatni. Tak zgadza się. Ross nie całował się z nikim innym. Tylko raz z Laurą. Obiecał sobie, że nie będzie miał dziewczyny. Chciał Laury. A nawet nie wiedział czy nadal mieszka w tym mieście. 
W tym roku rodzina Lynch znowu przyjechali do swojego domku. Ross siedział u siebie. Po chwili usłyszał pukanie. 
-Proszę. 
-I jak się trzymasz braciszku? - spytała Rydel. Chłopak westchnął i odwrócił głowę. 
-Tęsknię za nią. - szepnął łamiącym się głosem, a z jego oczu poleciały łzy. 
-Oh, Ross... Ja... - przerwał jej dźwięk klaksonu. Podeszła do okna. Zobaczyła czarny samochód. Lekko się zdziwiła, bo przecież żadnych krewnych nie zapraszali. Jednakże bardziej się zdziwiła się, gdy zobaczyła kto z niego wysiada.- O mój Boże! Ross! Chodź zobacz! 
Blondyn nie chętnie wstał i podszedł do okna. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. 
Niczym torpeda wyleciał z pokoju, a następnie przed domek. Stanął z nią twarzą twarz. Ross był nią oczarowany. Zmieniła się przez te 3 lata. Urosła. Wyładniała. Jest już kobietą. Chłopak otrząsnął się z pierwszego szoku. Podbiegł do niej i obrócił wokół własnej osi. 
-Tak strasznie za Tobą tęskniłem. - powiedział i ją postawił. 
-Ja jeszcze bardziej. - uśmiechnęła się.
-Nie dawałaś znaku życia przez 3 lata i byłbym na ciebie zły... - powiedział poważnie, a Laura przybrała skurszoną minę - Ale, że z ciebie taka laska się zrobiła, że prostu nie potrafię. - dokończył i ponownie ją przytulił. 
-Ty też się zmieniłeś. Włosy ci urosły. Wiesz jak teraz ładnie ci będzie w wianku? - spytała ze śmiechem. 
-Pamiętasz może jak Ci mówiłem, że Cię Kocham? A ty się spytałaś, czy jak siostrę. Albo jak jechałem na rowerze obok twojego samochodu. Mówiłaś, że oszalałem. Pamiętasz? - pogłaskał ją po policzku. 
-No... 
-Kocham cie jak dziewczynę. Oszalałem na twoim punkcie. - szepnął. 
-Ja ciebie też kocham - powiedziała i chciała go pocałować, jednak blondyn lekko się odsunął. - Co się stało? 
-Jest jeden problem.- powiedział poważnie. 
-Jaki? - spytała przerażona. 
-Żenie się. 
-Co? Z kim? - spytała łamiącym głosem. 
-Ona jest piękna i cudowna. 
-Tak? To fajnie. - powiedziała smutna, a w oczach zbierały się łzy. 
-I mam to ciebie pytanie. 
-Jakie? 
-Wyjdziesz za mnie?- spytał z głupim uśmiechem. 
-Co?! Idota! Nie nawidze cie! - krzyknęła i pocałowała go bardzo namiętnie.

_________________________________

Paluszki mnie bolą, ale czego się nie robi dla was, nie?
Dobra bez zbędnych... 
Komentujcie..

I niech pandzia moc bd z wami! ;*

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 5 " Chcesz iść ze mną do łóżka?"

{Na dole jest jotka, którą musisz przeczytać.}

Tego dnia było bardzo ciepło. Nasi bohaterowie postanowili wybrać się na plażę.
-Dobra! To gdzie się rozkładamy? - spytała Ginger.
-O! Na palmie! - krzyknął wesoło Rocky.
-Sam jesteś palma. Tu bd idealnie. - rzekła Lau.
Chłopaki poszli wypożyczyć deski, żeby mogli surfować. Zaś dziewczyny opalały się.
-Riker jest całkiem niezły, nie? - spytała Laura Vanesse.
-Ta... Nie najgorzej surfuje. - powiedziała obojętnie Van.
-Nie mowie o jego surfowaniu. Mówię o nim samym.
-A... No. Jest spoko. - powiedziała bez emocji. Sucho. Zbyt sucho.
-Spoko? Tylko spoko? Van, ja wiem, że coś do niego czujesz. To widać. Ty mu też nie jesteś obojętna. - Laura delikatnie położyła rękę na ramieniu siostry, dodając jej przy tym otuchy.
-Tak wiem. - jęknęła po czym położyła się na plecy, jednak po chwili znowu się podniosła. - A co jest z tobą i Ross'em? Hm?
-Między nami jest... Przyjaźń. - powiedziała smętnie i spuściła wzrok na koc. Szatynka szybko ją przytuliła.
-My siostry Marano mamy problem z miłością. - westchnęła najstarsza.
-Chyba wy. Mnie tam jakoś idzie. - zaśmiała się Ginger.
-Bo ciebie znalazłyśmy w kartonie. - zaśmiała się Laura.
-O ty! Zobaczymy w domu. - czerwonowłosa się również zaśmiała.

Laura leżała spokojnie na kocu i grzała się na słońcu. Nagle poczuła coś ciężkiego i mokrego na sobie.
-Ross? Co ty robisz?
-Oj, sorki maleńka nie zauważyłem cie. - uśmiechnął się przepraszająco. - Chociaż to jest dziwne, bo w żółtym stroju się wyróżniasz. - przybrał minę starego zboczeńca.
-To miał być komplement, czy słaby flirt? - zapytała.
-I to i to. - powiedział i położył się obok. Po chwili objął ją jedną ręką i nogą.
-Mój ty świecie! - krzyknęła dziewczyna pod wpływem ciężaru Ross'a, jednak na twarzy miała uśmiech.
-Ty też jesteś całym moim światem. - puścił jej oczko. - Hej maleńka, umiesz surfować? Bo jak coś to mogę Cię nauczyć.
-Umiem surfować. - powiedziała dziewczyna, co lekko zdziwiło blondyna.
-Serio? Wow... - powiedział i spojrzał na nią rozmarzonym wzrokiem.
-Chcesz iść ze mną do łóżka?- gdy chłopak to usłyszał oczy wyszły mu nawierzch.
-O... Nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę. - powiedział podnieconym głosem.
-Świetnie. To chodź. - rzekła i wstała, jednak ku zaskoczeniu Ross'a, wzięła deska i szła w stronę morza.
-Ale... Dom jest w tamtą stronę. - powiedział chłopak, zbity z tropu.
-Dlaczego miałabym iść do domu?
-Bo ty się spytałaś, czy....
-Czy chcesz iść ze mną surfować. - powiedziała zdezorientowana.
-Ja... Pójdę po drugą deskę. - jak powiedział tak zrobił. W drodze do wypożyczalni dużo myślał o Laurze.
-Co to w ogóle było? Znam ją paręnaście dni, a już zdążyłem ją pocałować i chce iść z nią do łóżka. Musze się hamować, ale to będzie trudne. Ona taka... śliczna i piękna i mądra i Aaaaa! - jego rozmyślanie przerwała blondynka. W jaskrawym różowym stroju.
-Sorki, nie zauważyłam cie. - zapiszczała blondynka. - Jestem Britney.
-Ja jestem Ross. I jestem...
-Sexy. - znowu pisnęła, poczym z otwartą buzią żuła gumę.
-No... Chciałem powiedzieć, zajęty.
-Co?! Przez kogo niby?!- krzyknęła z furią w oczach. I w głosie zresztą też.

W tym samym czasie temu wszystkiemu przyglądała się Laura. Zdziwił ją fakt, że Ross powiedział, że jest zajęty. Po chwili postanowiła mu pomóc. Szybko do niego podeszła i zawieszając ręce na jego szyi, złożyła pocałunek na jego policzku.
-Co tak długo kochanie? - spytała słodko i puściła mu oczko. Ross na ten gest się uśmiechnął i objął dziewczynę w pasie.
-Zatrzymała mnie...
-Redaktora magazynu "Celebrity Life".- uśmiechnęła się zwycięsko.
-Jesteś redaktorką?! - krzyknął blondyn.
-Tak. A teraz musze wracać i ogłosić nową parę w Los Angeles. Bye!

Ross i Laura udali się na molo. Usiedli na jego końcu.
-Słuchaj Laura, ja naprawdę cie przepraszam. Nie chciałem, żeby tak wyszło. - powiedział i spuścił głowę w dół.
-Hej... Nie przejmuj się. Sama się też w to wmieszałam, nie? - uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco.
-No niby tak. Ale czuje się trochę winny.
-Coś ci powiem. Pierwszy raz zdarzyła mu się taka sytuacja i ciesze się, że to akurat ty jesteś moim pseudo chłopakiem - pocałowała go w policzek.

_________________________________
Jak pewnie zauważyliście jest sama Raura. Doszłam do wniosku, że większość ludzi interesuje tylko Raura. Więc okey.
Może liczba komentarzy wzrośnie? Nw. Ogólnie nw Google obserwuje mnie 33-34 osoby. A moje blogi komentują 3-4. Czyli moje blogi muszą być dość słabe, nie uważacie?
Więc dziękuję:
~Rubi
~Kinga
~Sisi
~Diamond

Niech pandzia moc bd z wami! ;*

środa, 18 marca 2015

Rozdział 4 " Moja dziewczyna ma koncert. Wow!"

Dziś dzień koncertu Whatever. Miał on się odbyć o godzinie 20 w klubie "Paradise". Jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia...
Ross cały czas próbuje się skontaktować z Laurą. Jednak na marne.
Ginger z Rocky'm piszą ze sobą i mają się dobrze.
Zaś Riker podobnie jak swój młodszy brat, próbuje odzyskać Vanesse.

Zbliżała się godzina koncertu. Laura stała przed swoją garderobą.
-Co ja mam ubrać?! Nie wiem! Nie idę! - zaczęła krzyczeć na cały dom. Po chwili do jej pokoju wpadły starsze siostry.
-Lau skarbie, cichutko zaraz coś wybierzemy. - powiedziała Vanessa i razem z Ginger weszły do jej garderoby.
-Hm... A może to? - spytała Gin.
-Nie.... Zielony to nie mój kolor. - powiedziała z grymasem Laura.
-Ech... Rocky lubi zielony.. - powiedziała rozmarzona czerwonowłosa.
-Ellighton z tego co wiem też. - powiedziała Van.
-Kto? - spytała Ginger, potrząsając głową.
-A to? - pytanie zadała tym razem szatynka.
-Ygh! To bez sensu. - krzyknęła z rezygnacją brunetka. -Nigdy nie znajdę odpowieAaaaa! - jak się okazało, dziewczyna potknęła się o pewne pudełko.
-Laura? Hahaha nic Ci nie jest? - zaśmiały się starsze.
-Ha ha. Bardzo śmieszne. O co się zabiłam?
-O... To.. to jest pudełko od.. mamy. - powiedziała zszokowana Vanessa. Dziewczyny postanowiły je otworzyć. W środku znajdowały się trzy piękne sukienki.
-WOOOW! One są boskie. Idealne wręcz.
-Cudowne. Lau co ty na to?
-Trzy razy tak! - zaśmiała się.

Na koncercie pojawiło się wiele osób. Cały klub był zapełniony. Pewien zespół także się pojawił.
- Moja dziewczyna ma koncert. Wow! Jestem na koncercie własnej dziewczyny. Wow! - krzyczał szczęśliwy Rocky.
-Tak naprawdę to nie jest twoja dziewczyna. Wow! - naśladował brata Ross.
-Mówisz tak, bo pocałowałeś Laure, a ona uciekła. Wow!
-Nie uciekła tylko... Się... Ygh! - zaciął się blondyn.
-Siema Paradise!- krzyknęła Laura!
-Wow... Wyglądają... - zaczął Riker...
-Wow! -... a dokończył Rocky.

Whatever dało wspaniały koncert. Spodobały się ludziom. Po koncercie, standardowo autografy i zdjęcia oraz tulenie się z fanami. Jednak była grupa ludzi, których nie chciały spotkać. Przynajmniej Vanessa i Laura nie chciały. -I... Proszę bardzo. - Laura podpisywała dziewczynie kartkę. Kiedy myślała, że to koniec poszła do swojej prywatnej garderoby.
Usiadła przed lustrem i zaczęła czesać swoje włosy. Nagle usłyszała pukanie.
-Proszę. - powiedziała, a do pomieszczenia wszedł wielki bukiet czerwonych róż.
-Em... Halo? - spytała się, a zza kwiatów wyłoniła się blond czupryna. - Ross? Ale...
-Proszę to dla ciebie. - powiedział i wręczył jej bukiet z uśmiechem.
-Dla mnie? O rany. Nie trzeba było. - powiedziała i z lekkim uśmiechem powąchała kwiaty, poczym spojrzała na chłopaka spod rzęs.
-Właśnie, że trzeba było. Jesteś dla mnie ważna, chociaż nie znamy się długo to strasznie mi na tobie zależy. A tamten pocałunek... No... On.. Egh... Znaczył dla mnie bardzo dużo. I to głównie dlatego, że był z Tobą. - powiedział patrząc jej w oczy. Na jego słowa dziewczyna lekko się zarumieniła. - A dla ciebie? - spytał po chwili ciszy.
-Ale co? - spytała zdezorientowana.
-Czy dla ciebie ten pocałunek coś znaczył?
-Ja... nie wiem. - powiedziała i spuściła głowę. Chłopak tylko ciężko westchnął. Podszedł do dziewczyny, ujął jej podbródek tak, żeby patrzyła mu w oczy.
-Hej..  To nic. Rozumiem. Naprawdę. Jest spoko. Czyli... Przyjaciele? - spytał nie pewnie, a dziewczyna się uśmiechnęła, co Ross odwzajemnił.
-Najlepsi przyjaciele - powiedziała ujmując jego dłoń.
-Najlepsi przyjaciele na zawsze. - powiedział blodyn i przytulił ją do siebie.

Ginger i Rocky siedzieli na kanapie. Chociaż... Nie... Tak naprawdę to tylko Rocky siedział na kanapie. Zaś Gin siedziała mu na kolanach. Jedną rękę miała na jego karku, zaś drugą przeczesywała mu włosy.
-Kiedy im powiemy? - spytała Ginger.
-Kiedy tylko będziesz chciała. - powiedział i wpił się w jej usta.
-Niezła solówka. Ale, w którymś momencie akordy chyba ci się pomyliły. - powiedział Rocky, gdy już się od siebie oderwali.
-Że. CO?!- spytała mocno akceptując każdy wyraz.
-No...tak tycio.. - powiedział cichutko Rocky.
-Tycio?! TYCIO?! Tycie to może być, wiesz... twój kolega. - powiedziała i specjalnie spojrzała w dół.
-Ej! Chcesz się przekonać, że wcale nie jest tyci?!
-Dobra! Ale najpierw ty i ja. Walka na solówki!- powiedziała i wstała.
-Dobra! Podaj czas i miejsce. Kochanie... - powiedział i również wstał.
-Jutro! Godzina 16 u nas w studiu! Skarbie...
-Będę! Wszyscy będziemy, żeby mogli zobaczyć jak wygrywam. - powiedział, a dziewczyna prychnęła.
-Chyba chciałeś powiedzieć : "Jak przegrywam"
-Nie... Nie chciałem. - powiedział poczym przyciągnął ją do siebie i złączył ich usta w namiętnym pocałunku.

Vanessa właśnie wychodziła ze swojej garderoby, kiedy na kogoś wpadła.
-Och... Przepraszam bardzo ja... - ucieła kiedy zobaczyła, że wpadła właśnie na Riker'a.
-Nic się nie stało. - powiedział i z uśmiechem podał jej rękę, by pomóc wstać. Dziewczyna tylko zmierzyła go wzrokiem i sama wstała. Bez jego pomocy. Chłopak speszony cofnął dłoń.
-Ja... Chciałem cie przeprosić. Naprawdę tak nie myślę. - powiedział i położył rękę na sercu.
-Nie? To jak myślisz? - spytała patrząc mu w oczy.
-Myślę, że jesteś... Cudowną i piękną, niezależną kobietą. - powiedział, na co Van zaśmiała się pod nosem. Blondyn widząc, że punktuje u Vanessy uśmiechnął się do niej promiennie.
-Niezależną?- zaśmiała się. - musiałeś to wziąść z jakiegoś filmu.
-Może...?
-To było pytanie? - spytała podchodząc do niego i patrząc na niego zalotnym wzrokiem.
-A to był flirt?- również zapytał.
-Nie.
-Nie.
-To co? Zaczniemy od początku?- spytał nieśmiało Riker i wyciągnął do niej dłoń. Znowu. Dziewczyna go zmierzyła. Po chwili z uśmiechem uścisneła mu rękę.
-Vanessa Nicole Marano.
-Riker Anthony Lynch. Miło Panią poznać. - Przyjemność po mojej stronie. - powiedziała po czym oboje wybuchneli śmiechem. Chłopak objął ją ramieniem i zatracając się w rozmowie i śmiechu, wspólnie wyszli z klubu.

_________________________________

Miałam iść dzisiaj do sql. Ale doktor co wygląda jak św. Mikołaj... <Nie Rubi... To nie był Pablo Xd> powiedział, że mam zostać... Okey!

Nie mam dla was jakiejś historyjki, bo nic się nie stało takiego.
Mam nadzieje, że rozdział się podoba ^^

Niech pandzia moc bd z wami! ;*

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 3 " Gdy jesteś zakochany nie widzisz tych wad, a gdy ją kochasz dostrzegasz wady, ale potrafisz je zaakceptować."

Vanessa zwołała wszystkich do salonu. Uznała, że nadszedł czas, by powiedzieć nowo poznanym przyjaciołom prawdę. Prawdę o ich rodzicach.
-Uznałam, że to czas powiedzieć wam prawdę. O naszych... rodzicach. - powiedziała zagryzając dolną warge, by tylko powstrzymać płacz. - Ja...  - ledwo co zaczęła a już wybuchła płaczem. Do siostry podeszła Ginger, która objęła starszą ramieniem i kontynuowała za nią.
-Nasza mama zmarła tuż po 7 urodzinach Laury. Miała na imię Ellen. Cierpiała na raka piersi. Kochała muzykę. Codziennie w domu było słychać jej przepiękny głos. Była bardzo piękną kobietą. Laura jest do niej uderzająco podobna. Co wieczór nam śpiewała. A potem... po jej śmierci... - teraz Ginger wybuchła płaczem.
-Nasz tata nie mógł się pozbierać po jej śmierci. Często zamykał się w ich sypialni i płakał. Jednego dnia wpadł na pomysł, że wystąpi do wojska. 8 miesięcy temu wyjechał do Afganistanu. Na początku przysłał listy. A potem coraz rzadziej. Aż w końcu w ogóle. -  skończyła, a z jej oczu polała się słona rzeka. Ross delikatnie kciukiem otarł jej łzy, poczym mocno ją przytulił.

Siostry Marano udzielały właśnie wywiadu w dość popularnym programie CleverTv.
-Okey. Pierwsze pytanie. Jesteście przyjaciółkami, siostrami, kuzynkami...?
-Jesteśmy siostrami od urodzenia. - zaśmiała się Ginger.
-Okey. Lecimy dalej. Która gra na czym?
-Ja na basie, a Lau i Gin na gitarach.
-Nieźle! Prawie jak bracia z R5. A właśnie! Laura, czy to prawda, że między Tobą, a boskim Ross'em Lynch'em coś iskrzy?
-Cooo? Pff.. Nie? Jesteśmy tylko przyjaciółmi. To wszystko. Następne pytanie.

Cała rodzina Lynch siedziała w salonie i oglądała telewizję. Nagle Ryland, który trzymał pilota, dostrzegł Whatever.
-Ej patrzcie! Ross, coś o tobie!
-Serio?!

-Nieźle! Prawie jak bracia z R5. A właśnie! Laura, czy to prawda, że między Tobą, a boskim Ross'em Lynch'em coś iskrzy?
-Cooo? Pff.. Nie? Jesteśmy tylko przyjaciółmi. To wszystko. Następne pytanie.

Ross po usłyszeniu wywiadu dziewczyn, lekko posmutniał. Sam nie wiedział dlaczego. Myślał, że jest Laurą tylko zauroczony. Udał się do swojego pokoju, by mógł spokojnie pomyśleć. Nie trwało to jednak długo, bo do jego pokoju weszła Delly.
-Braciszku, wszystko w porządku? - zapytała czule.
-Tak. Pewnie. A co? - zapytał.
-Ross jestem twoją siostrą i jeszcze jestem dziewczyną. Mnie nie oszukasz. Wiem co się dzieje. Powinieneś jej powiedzieć.
-Rydel, kurde! Co mam jej powiedzieć?!-zdenerwował się lekko.-Egh...przepraszam - powiedział już opanowany.
-Myślę, że kochasz się w Lau. Mam rację?
-Nie, nie masz racji. Słyszałaś, jesteśmy tylko przyjaciółmi. - powiedział i ciężko westchnął.
-Tak? To wymień mi jej wady. - rozkazała zakładając ręce na piersi.
-No ona ma... No ona jest... Egh... Jest czasem bardzo uparta, ale wtedy to bardziej jak determinacja i wtedy jest mega seksowna. - Rydel uśmiechnęła się zwycięsko, co Ross zauważył. - No i co ci to dało?
-Ty nie jesteś w niej tylko zakochany! Ty ją wręcz kochasz! - krzyknęła wesoła blondynka.
-A co to za różnica? - zapytał zdezorientowany.
-Gdy jesteś zakochany nie widzisz tych wad, a gdy ją kochasz dostrzegasz wady, ale potrafisz je zaakceptować. Na razie Ross.- powiedziała i wyszła z jego królestwa.
-... Pa... - powiedział oszołomiony blondyn.

Rocky i Ginger od ponad godziny pisali razem na Facebooku.
-Ty jesteś słodka. ;*
-Nie... To ty jesteś słodki  ;*
-A ja Ci mówię, że Ty ;**
-Aww<3
-Co robisz jutro? ;*
-Pewnie będziemy miały próbę, bo niedługo pierwszy koncert! Bardzo się cieszę.
-Ja też. Wykupimy miejsca tuż przy scenie. I wejściówkę za kulisy.
-To nie bd potrzebne. ;)
-Jak to?
-No na przykład powiemy, że jesteście naszymi chłopakami. ;)
-Mrr.. ;*
-Głupek. ;**
-Ale zakochany. ;D

I na tym skończyli. Skończyli, bo Ginger spadła z łóżka ze szczęścia.
-Laura! Lau! Chodź tu na chwilkę! - krzyknęła rozpromieniona.
-No już jestem. Coś się stało? - spytała jednak nie znalazła siostry. - Ginger?
-Jestem na podłodze skarbie. - zaśmiała się czerwonowłosa.
-Skarbie? Co się dzieje?! - krzyknęła przerażona. Siostry nigdy tak do siebie nie mówiły. Napewno nie te dwie.
-Ja... Zakochałam się! - krzyknęła i nałożyła sobie poduszkę na twarz, tłumiąc swój okrzyk radości przy czym zawzięcie poruszała nogami.
-W kim?! W Ross'ie?! - Laura również krzyknęła, a serce podeszło jej do gardła.
-Co?! Nie... A fu! W Rocky'm kochanie.
-Uff.. Znaczy! Yey! Cieszę się bardzo bardzo! - teraz Laurze spadł kamień z serca. Przytuliła starszą siostrę.
-A jak tam Twoje sprawy? - rzekła robiąc brewki.
-Jakie sprawy? Ja nic nie wiem. - powiedziała na jednym tchu.
-Yhym jasne...
-No lubię Ross'a. Ale to chyba za szybko. Rozumiesz? - skierowała swój smutny wzrok na siostrę.
-Prędzej czy później się przekonasz. Jesteście sobie przeznaczeni.

Riker zaprosił najstarszą siostrę Vanesse na spacer po parku.
-Okey, a co myślisz o kolorowych strunach do basu? - zapytał Riker z szerokim uśmiechem.
-Em... Nie... Lepsze były by takie świecące w ciemności. - zaśmiała się dziewczyna, a blondyn razem z nią. Dalej szli w ciszy. Nagle podbiegła do nich jakaś dziewczyna. W rękach trzymała czasopismo, na którym Riker był na okładce.
-O mój Boże! Ty jesteś Riker Lynch! Nie! Normalnie nie wierze! Podpiszesz mi się tu?! - zapytała wskazując na gazetkę.
-Em.. Jasne - odpowiedział i chwycił za czasopismo, lecz przypadkowo dotknął dłoni dziewczyny.
-O mój Boże!! Riker Lynch mnie dotknął. Bo ja cie tak strasznie kocham. Pocałuj mnie!! - krzyknęła i już chciała go pocałować, jednak on się szybko odsunął.
-Wow... Ja nie mogę Cię pocałować. Ja mam dziewczynę...
-Hehe... Nie... Nie masz. Znam twoją biografie na pamięć. Nic tam nie było o twojej dziewczynie. - uśmiechnęła się chytrze.
-Nic nie było... Bo... To była tajemnica.
-Ale teraz jej tu nie ma. - mruknęła i znowu chciała go pocałować. Jednak blondyn znowu się odsunął.
-Jest! To jest Vanessa ! Moja dziewczyna. - powiedział szybko i stanął obok "swojej dziewczyny", obejmując ją ramieniem.
-Em.... - zająkała się Van. Nie wiedziała jak ma się zachować. Czy go wydać, czy mu pomóc. Postanowiła więc, że się nie odezwie.
-Oh... To... Ja bardzo przepraszam... Ja.. - psychofanka wydukała i uciekła.
-Uff... Już myślałem, że nie pójdzie. Van? - pomachał jej ręką przed twarzą.
-Co to miało być?! - wybuchnęła na blondyna.
-No.. Ja wiem. Poniosło mnie! To było pierwsze co przyszło mi do głowy.
-No, ale dlaczego mnie w to mieszasz?! - dalej krzyczała.
-Bo nie było nikogo w pobliżu?! Bo z Tobą wyszedłem na spacer?! Bo cię kocham?! - krzyczał zdenerwowany i powiedział o jedno zdanie za dużo.
-Riker... Ja.. Mówiłam ci.. -dziewczyna lekko się uspokoiła. Chciała mu to wytłumaczyć, ale blondyn jej przerwał.
-Nie Vanessa! Ja też Ci mówiłem! Ale ty masz moje uczucia w dupie! Masz mnie w dupie! Jesteś porostu egoistką,  która nie liczy się z uczuciami innych!! - wykrzyczał jej prosto w twarz. Szatynka ze łzami w oczach odsunęła się od niego. Pomachała niedowierzająco głową i ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia z parku.
-Nie... Vanessa ... Ja nie chciałem. To nie tak! Ja porostu... - plątał się w swoich słowach. Chciał ją jakoś zatrzymać, więc chwycił ją za nadgarstek, jednak dziewczyna się wyrwała.
-Zamilcz! Nie chcę Cię nigdy więcej widzieć! Rozumiesz?! - krzyknęła i pobiegła do domu. Zdenerwowany blondyn opadł na trawę i uderzył pięścią w ziemię.
Ross postanowił pokazać Laurze ich domowe studio tańca.
-Wow. Macie studio?! Lool! Haha. Beka.-zachwycała się dziewczyna, zaś blondyn przyglądał się jej z rozmarzeniem.
-No... A ja jestem tanecznym Bogiem! - powiedział chłopak i rozłożył ręce jak Jezus na krzyżu. Gdy brunetka spojrzała na chłopaka wybuchnęła śmiechem. - Taki śmieszny jestem?! - krzyknął "zły"  i złapał dziewczynę w talii. Rzucił ją na materace. Zawisnął nad nią i spojrzał na jej twarz. Nie tak jak codziennie ją widział. Teraz bardziej się jej przyjrzał. Jej długie włosy rozrzucone po materacu. Jej zarumionione policzki. Na jej głębokie, brązowe oczy, które patrzyły na niego z zaciekawieniem. Na jej pełne, malinowe usta, które coś do niego mówiły. Właśnie! "Coś". Ross najdłużej przyglądał się jej wargom. Zupełnie się nie kontrolując zbliżył swoją twarz do jej, łącząc ich usta w delikatnym pocałunku, co dziewczyna odwzajemniła. Chłopak z każdą chwilą pogłębiał pocałunki. Złapał dziewczynę w pasie i podniósł. Gdy tylko się od siebie oderwali, co zrobili z niechęcią, Ross dostrzegł przestraszony wzrok Laury. Wtedy dopiero zrozumiał co zrobił.
-Laura! Przepraszam. Ja nie chciałem. Ja... To tak samo wyszło. - krzyczał jednak dziewczyna szybko wybiegła. Blondyn podążył za nią. Pobiegł za nią, aż do drzwi wejściowych. Gdy zobaczył, że dziewczyna znika za samochodami, dał sobie spokój. Oparł się o framuge drzwi i westchnął.

_________________________________
Dobra skończone. Rocker szczęśliwi, Rikessa i Raura już nie bardzo. Mam nadzieje, ze wam się podoba, bo od tego pisania dostałam poważnego bólu nadgarstka. A wiecie, że piszę na telefonie! Xd
Dobra a teraz przedstawię wam dialog, który mi przyjaciółka powiedziała.

Podchodzi chłopiec do pieroga :
-Co ty tu robisz?
-Leżę.
-Ale dlaczego? Przecież i tak cię zjedzą.
-Trawię nadzienie. Będą mieli pieroga z gównem!

Jak na 16 lat mamy bardzo ciekawe tematy rozmów xd dobra spadywuje!

Do napisania ;*

środa, 4 marca 2015

Rozdział 2 " No tak, bo z takim wieśniakiem to wstyd się pokazać, nie?"

Nachyliła się do jego twarzy i złożyła delikatny pocałunek na jego policzku, który prawie od razu się zaczerwienił.

-Zawiesiłeś się. - zaśmiała się Laura. Chłopak lekko się uśmiechnął.
-To chyba w takim razie muszę częściej się zawieszać. - powiedział, a dziewczyna się zarumieniła. - I częściej do ciebie tak mówić. Słodko się rumienisz. - rzekł i nie kontrolując się odgarnął jej włosy wpadające w oko.
-No ale... Skąd wiesz, że jeszcze się spotkamy?
-Mam taką nadzieję. - powiedział blondyn. - O! Mam lepszy pomysł. Macie już producenta? - zapytał Ross.
-No..... Nie... A co?
-A co powiesz na to, że Ci powiem, że mogę wam... Au! - urwał kiedy dostał w ramię od Riker'a. -... Że MOŻEMY wam załatwić przesłuchanie w Hollywood Records? - dokończył masując się w ramię.
-Powiedziałabym; Kocham cie! A potem bym spytała ;Jak to? - uśmiechnęła się szeroko.
-No to już możesz mi mówić jak bardzo mnie kochasz, bo uwaga werble proszę.... Chętnie z nim pogadam... Znaczy my! - dokończył szybko, gdy zobaczył jak Rik podnosi rękę.
-Naprawdę?! O rany! Dziękuję, dziękuję, dziękuję... - Laura dziękowała Ross'owi po raz pięćdziesiąty. Chłopak postanowił jej przerwać całując w policzek. Zadziałało.
-Zawiesiłaś się. - zaśmiał się tym razem blondyn.
-To chyba musze częściej się zawieszać. - podchwyciła dziewczyna i oboje wybuchli śmiechem. Oba zespoły wyszły z pizzeri w doskonałych humorach.
Whatever siedziały właśnie w poczekalni przed studiem nagraniowym. Ginger chodziła w tą i spowrotem.
-Gdzie oni są? Gdzie on jest? - mówiła tak już od paru dobrych minut.
-Gin luzik. Napewno się trochę spóźnią. Nie panikuj tak. - pocieszała ją Vanessa,chociaż w środku sama się bała jak malutka dziewczynka. Jednak musiała to ukryć. Dla swoich sióstr. Z wierzchu była dorosła, spokojna i opanowana w trudnych dla nich chwilach. Musiała być silna dla nich.
-Dziewczęta zapraszam. - powiedział pewien mężczyzna po 40. Miał niski i stanowczy ton. Marano wykonały polecenie.
-Dobrze, więc. Opowiedzcie mi coś o sobie.
-No więc, ja jestem Vanessa a to moje siostry,Ginger i Laura.
-Dobrze, a jaką muzykę gracie?
-No... Trochę popu, trochę rock'a. - tym razem głos zabrała Gin.
-Ale też czasami tańczymy. - powiedziała Laura.
-Interesujące... Dobrze. Pokażcie mi co umiecie. Dziewczyny weszły do pomieszczenia. Założyły słuchawki i zaczęły śpiewać. Wykonały piosenkę "Blank Space". Ich głosy były czyste i urzekające,jednak wciąż dało się słyszeć niepewność. W pewnej chwili weszli całe R5. Dziewczyny uśmiechnęły się szeroko i odrazu nabrały więcej pewności siebie. Producent był oczarowany.
-No musze wam powiedzieć... Witamy w Hollywood Records.!

Oba zespoły świętowały sukces dziewczyn w ich domu. Postanowili pograć w butelkę. Riker razem z Vanessą sięgnęli po butelkę w tym samym czasie, co oznacza, że obecnie trzymali się za ręce. Oboje też się zarumienili.
-Emm.. Proszę, damy mają pierwszeństwo. - powiedział Rik i uśmiechnął się uroczo.
-Oh, ależ dziękuję panie Lynch. - również się uśmiechnęła
-Ależ drobiazg pani Lynch... Znaczy Marano! - zaśmiał się nerwowo.
-Dobra gramy! - krzykneli w tym samym czasie Rocky z Ginger. Ci tylko spojrzeli się na siebie i uśmiechnęli się zalotnie, poczym się zaśmiali. Vanessa zakręciła plastikiem. Wypadło na Ginger.
-Ou... Dobra młoda! Prawda, procent czy wyzwanie?
-Prawda... stara! - zaśmiała się czerwonowłosa.
-Czy to prawda... że... Rocker się dzieje? - spytała patrząc  a młodszą siostrę podejrzliwie.
-Kto się dzieje, że gdzie?- spytała zdezorientowana.
-Rocker to Rocky i Ginger. - wyjaśniła jakby to było oczywiste. - Odezwała się Rikessa. - zaśmiała się Laura, a Ross jej zawtórował.
-Te! Raura siedź cicho.
-Ok.. No więc... Jesteśmy tylko... Przyjaciółmi?- spytała patrząc na bruneta. Ten pokiwał tylko głową. Ginger zakręciła butelką. Riker.
-Oo Rikuś. Chyba teraz Ty. - zaśmiała się, a chłopak się szeroko uśmiechnął.
-Procent. - rzekł uprzedzając pytanie dziewczyny.
-Na ile procent lubisz Vanke?
-Hm... 99,9
-No słucham?! A gdzie moja reszta, co?! - zbulwersowała się szatynka na co wszyscy wybuchneli śmiechem. Kolej wypadła na Laure.
-Wyzwanie. - uśmiechnęła się chytrze.
-Ostro. - zaśmiał się Ross.
-No. A to dopiero początek. - powiedziała uwodzicieklsko i puściła mu oczko. Chłopakowi zrobiło się gorąco od środka.
-Muszisz... musisz.. O! Wiem! Musisz iść z Ross'em do naszego sąsiada, Pana Carlos'a, i poprosić go o udzielenie wam ślubu. - teraz starsza uśmiechnęła się chytrze. Wszystkie oczy skierowane były na Laure, która bez emocji powiedziała:
-Nema problema. - niby powiedziała to bez jakichkolwiek emocji, jednak w środku skakała z radości. Dziewczyna wstała, tak jak i chłopak, chwyciła go za rękę prowadząc go do Pana Carlos'a.
Otworzył im starszy mężczyzna.
-Laurka? A co tu robisz o tej godzinie? - spytał zdziwiony otwierając szerzej drzwi. Dziewczyna odwróciła głowę do tyłu i ujrzała jak wszyscy jej przyjaciele i siostry pokazując uniesiony kciuk do góry.
-No... Ja... No ten.. - zająkała się. Ross widząc problem swojej przyjaciółki objął ją ramieniem i rzekł.
-Czy mógłby Pan udzielić na ślubu? Bardzo się z Laurą kochamy. - powiedział patrząc dziewczynie w oczy. Pan spoglądał raz na Ross'a, a raz  a Laure.
-Butelka?-spytał mężczyzna.
-Tia. - odpowiedziała krótko brunetka.
-Ginger?
-Owszem.
-Wzięłaś wyzwanie?
-Jak najbardziej.
-Przekaż jej, że zaliczyłaś zadanie. - zaśmiał się mężczyzna i spowrotem schował się w mieszkaniu. Ross patrzał na Laure zdziwiony?
-Myślałem, że będzie krzyczał, czy coś... - powiedział oszołomiony.
-Bo my od dziś tu mieszkamy? - zapytała jakby to było oczywiste.
Para wróciła do przyjaciół.
-I co jesteście małżeństwem? -spytała rozbwaiona Rydel.
-No pewnie. Aż na wieki. - zaśmiała się dziewczyna.
-A obrączki? No i wciąż się nazywasz Marano - zapytał uśmiechnięty Ellighton.
-Jesteśmy z biednej rodziny. Stać nas tylko na jedno nazwisko. - powiedziała poważnie Laura jednak po chwili wybuchnęła śmiechem. A razem z nią wszyscy.

Rocker leżała na łóżku w pokoju dziewczyny. Słuchali muzyki. Ona miała jedną słuchawkę a on drugą. Nagle ich dłonie zetknęły się ze sobą. Para spojrzała na siebie. Dziewczyna chciała już wycofać się, jednak Rocky złapał ją nieco pewniej. Uśmiechnął się uroczo. Dziewczyna odwajemniła gest. Po chwili dziewczyna odwróciła się plecami do chłopaka wciąż trzymając jego rękę. Splecione dłonie podłożyła sobie pod głowę, czym sprawiła, że brunet przyległ do niej swoim ciałem, a jedną ręką obejmował ją. Chłopak tylko się uśmiechnął i bardziej się wtulił w Ginger.

Rikessa również siedziała w sypialni szatynki.
-To kiedy pierwsza randka? - spytał blondyn robiąc tzw. Brewki.
-Ty i ja? Na randce? Pff... - zaśmiała się Van.
-No tak, bo z takim wieśniakiem to wstyd się pokazać, nie?- również się zaśmiał.
-Jak ty mnie doskonale rozumiesz. - uśmiechnęła się promiennie. - To o której po mnie przyjdziesz? I gdzie idziemy?
-Oo czyli jednak? - znowu się zaśmiał.
-No. Postanowiłam, że jednak dam Ci szanse. -  zażartowała, jednak po chwili spoważniała. - Ale może niech to będzie wypad przyjaciół, okey?
-Ale dlaczego?
-No bo... Nie uważasz, że to za szybko. Znamy się.. Tydzień bodajże... Tak tydzień.
-Egh.. Może masz rację. Ale Nie wydaje mi się, że to tylko przez to. Vanka co jest? - spytał kucając przed nią i kładąc ręce na jej kolanach.
-Ygh. Poprostu nie chce olewać sióstr dla chłopaka. Rozumiesz? Mamy tylko siebie. - spojrzała na Riker'a smutnym wzrokiem.
-A rodzice? - spytał a Vanessa wybuchła. Ale nie śmiechem...

Raura również siedziała w królestwie brunetki. Ross grał na gitarze i śpiewał razem z Laurą. Zaśpiewali "Ho Hey". Ich głosy w niesamowity sposób się dopełniały.
-Wow. Masz cudowny głos. - powiedział Ross i westchnął z rozmiarzeniem.
-Dziękuję. Ty też dajesz rade. - powiedziała a chłopak się zaśmiał.
-To jak było na przesłuchaniu?
-No.. Wiesz.. Na początku się go bałyśmy. Potem szło z górki. Za dwa tygodnie pierwszy koncert na plaży. Za parę dni sesja zdjęciowa. Za dwa dni będziemy miały wywiad w CleverTv. - powiedziała ucieszona.
-To wspaniale! Jestem z ciebie dumny mała. - powiedział i mono przytulił dziewczynę.
-Mała?
-No bo... Vanka jest stara,  Gin jest młoda, to ty będziesz mała. - uśmiechnął się uroczo.
-Mała nie...
-A maleńka? To jest słodkie u oznacza, że jesteś moja i nikomu cie nie oddam. - dziewczyna zaśmiała się.
- Heh. Okey! A jak będę chciała iść na randkę?
-To zabiorę cie gdzie tylko będziesz chciała...
________________________________
Jestem z siebie dumna. To mój chyba pierwszy tak długi rozdział i pisałam go tylko w dwie godziny. Dla was może się to wydawać słaby "wynik", ale uwierzcie mi, że ja naprawdę jestem słaba w pisaniu xd a teraz historia z życia ;
Chodziłam sobie po mieście z przyjaciółmi. Nagle podszedł do nas jakiś łysy Pan. Na początku myślałam, że chce pożyczyć kasę. No okey. Nagle zaczyna krzyczeć, że podbije całą Europę. No dobra.... Potem wsiadamy w tramwaj. A on za nami. Podszedł do jakiegoś chłopaka (nawet ladny) ze słuchawkami w uszach. Zdjął mu je i takie
-Zdejmij słuchawki młody i wsiadaj na konia! Bo wojna jest!
I wyszedł....

Do napisania ;*